Polska i 350 lat przegranych wojen

Piszę niniejszy tekst, gdyż dyskusje nad sensem Powstania Warszawskiego chciałbym umieścić w szerszym kontekście. Państwa upadają nie tylko w Afryce. W ciągu ostatnich stuleci państwo polskie upadło lub zbankrutowało kilkukrotnie. Od czasów odsieczy wiedeńskiej państwo polskie przegrało prawie wszystkie swoje wojny (nie licząc wojny polsko-bolszewickiej). Dlaczego?

W czasie wojen północnych w początkach XVIII wieku Polska była głównym przegranym, gdyż stanowiła teren walk obcych armii. Następnie w wyniku rozbiorów upadła Rzeczpospolita Obojga Narodów. Abstrahując od przyczyn politycznych Polska przegrała zarówno powstanie Kościuszki, jak i wojnę w obronie Konstytucji 3 maja. Następnie dość szybko upadło wspierane przez Napoleona Księstwo Warszawskie, a kilkanaście lat potem - związane z caratem Królestwo Polskie. Kolejne próby odbudowy państwa upadły w wyniku powstania listopadowego, a następna - pokolenie później - w wyniku powstania styczniowego. Podczas I wojny światowej działania wojenne toczyły się znów na terytorium dawnej Polski, a po wybuchu II wojny światowej odrodzone państwo polskie upadło w niecały miesiąc. Patriotycznie nadmuchane władze państwowe zwyczajnie uciekły. Następnie po klęsce powstania w Warszawie upadło i przestało się politycznie liczyć polskie tzw. Państwo podziemne, co ułatwiło Sowietom zajęcie reszty kraju. Pod koniec lat 80. XX wieku zbankrutowało także polskie państwo komunistyczne, czyli PRL, choć szczęśliwie bez wybuchu wojny.

Jakie są z tego wnioski? 

1. Mówienie o porażkach to nie jest pedagogika wstydu. Wstydliwe jest raczej okłamywanie młodych ludzi i mamienie iluzjami starych, że było inaczej niż było. Psychologia nazywa taką sytuację wyparciem. Wszyscy doskonale wiedzą jak było, a my wolimy kłamać i uprawiać gloria victis. Tym samym hipnotyzujemy się i nie podejmujemy próby zrozumienia błędów. Jesteśmy w takich sytuacjach jak taka pretensjonalna "duża Serbia" (ale może też być okupowana przez stulecia Słowacja, Armenia, Gruzja, czy Litwa), które też nie potrafią się pogodzić z setkami lat w niewoli innych państw.

2. Trzeba uczciwie dowiedzieć się dlaczego od czasów króla Sobieskiego państwo polskie ponosiło klęski i co zrobić w przyszłości, aby tak nie było? Dlaczego państwo było słabe? Dlaczego elity polityczne i wyznaniowe tego państwa uciekały lub dogadywały się z przeciwnikiem? Tu zaczyna się prawdziwa dyskusja. Dlaczego nie dbano o sojusze, instytucje, procedury, edukację, armię i mobilizujące idee społeczne?

3. Co najmniej od czasu Sejmu Niemego (1717 r.) w regionie Europy Wschodniej dominuje Rosja. Fascynacje siłą i przestrzenią, jaką dysponuje Moskwa są w Polsce ukrywane pod poczuciem pogardy i własnej wyższości, ale stale obecne. To klasyczny syndrom postkolonialny, właściwy dla państw, będących peryferiami przez dłuższy czas. Świetnie wiedzieli o tym polscy pisarze, tacy jak J. Mieroszewski i J. Giedroyć. W związku z powyższym zaciekawienie budzi sytuacja, gdy wielu stronnictwom ideowym i politycznym imponują niektóre praktyki i "sprawczość" Kremla, choć nie mówią o tym głośno. Nie jest to w tym kontekście żadne novum - jak wspomniałem wyżej - istnieje w Polsce długa tradycja naśladowania Rosji. Także ta nieświadoma i wyparta.

4. Zaskakujące jest, że to właśnie Rosja wciąż jest tematem dyskusji i obiektem porównań, choć obecnie dobrobyt państwa oraz kształt jego systemów bezpieczeństwa zależy od czego innego. Czyżby to zasługa służb rosyjskich? Zachodnia edukacja, technologia, systemy eksperckie i instytucje są u nas stale kontestowane. Dzielnie niekiedy podkreślamy naszą problematyczną odmienność, obcość i nie-zachodniość, co budzi raczej zdumienie. Kraj na zachód od Wschodu i na wschód od Zachodu...

Dysponujemy dziś niemal za darmo najlepszymi światowymi praktykami w dziedzinie prawa, gospodarki i budowania państwowości. Sąsiadujemy z najbogatszą na świecie Skandynawią. A jednak wolimy dyskutować o przeszłości i mitach z Rosją w tle. Słyszymy też czasem nawet, że nasze porażki umacniają wspólnotę. Owszem, trzeba mówić o Rosji, ale przede wszystkim mieć w pamięci zasadę rzeczywistości, przegrane wojny i kilkaset lat braku szans na samodzielną budowę nowoczesnej państwowości (i dlaczego tak było!). Warto to zrozumieć i nie zmarnować historycznej szansy, jaką ma (po raz pierwszy od dawna) przed sobą państwo polskie i kolejne pokolenia, które szczęśliwie już nie pamiętają wojen. Mogą zatem budować to, czego brakowało przez stulecia: wiarygodne sojusze, silne instytucje i procedury, dobrą edukację, sprawną armię i mobilizujące idee społeczne. I wiele więcej.

Komentarze