Czy Rosja nam zagraża?

Czy zagrożenie rosyjskie jest realne? Spójrzmy na rosyjski punkt widzenia, ponieważ rzadko się o tym mówi. Rosja uważa, że to Zachód zawsze ją najeżdżał: Polacy dwukrotnie w XVII wieku, Szwedzi w XVIII wieku, Francuzi Napoleona w XIX wieku, a w XX wieku Niemcy dwukrotnie i ponownie Polacy. Moskwa utrzymuje ponadto, że w 1991 roku dobrowolnie zrezygnowała z imperium w Europie Wschodniej, a Polska i Zachód nie potrafią tego należycie docenić. Rosja powróciła więc do retoryki konfrontacji i „wojny cywilizacji”. 

Powrót do XIX wieku

Trwająca od ponad dekady modernizacja armii rosyjskiej jest zakrojona na szeroką skalę, podobnie jak ćwiczenia wojskowe, choć od kilku lat występują problemy z rekrutacją do wojska (przygotowałem na ten temat całą serię wykładów dla studentów wojskowych AWL). Siły zbrojne to jedyny obszar rywalizacji globalnej, gdzie pozycja światowa Rosji nie jest kwestionowana. Moskwa stara się być na czasie, np. wprowadzając do służby czołgi nowej generacji na dekadę przed Europejczykami. Natomiast w polityce globalnej Moskwa liczy na przeszłość, czyli „powrót do XIX wieku”, a więc czasów, gdy w Europie „panował spokój” pod „opieką” Rosji carskiej. Z perspektywy Rosjan XIX wiek był epoką pokoju. Zasada równowagi sił i dyplomacja kongresowa pozwalały mocarstwom decydować o problematycznych wówczas "terytoriach", takich jak Polska, Węgry, Norwegia, Grecja, Belgia i inne. Obecnie nowy „koncert mocarstw” (jako "świat wielobiegunowy") miałby już charakter globalny i podbijanie stawki leży wciąż w interesie Rosjan. 

Aby ziściły się plany koncertu mocarstw na wzór XIX wieku Rosja potrzebuje wypchnąć Amerykanów z Europy. W kolejnych przemowach Jelcyna i Putina w latach 1995-2010 Rosjanie podkreślali, że Europa może być "samodzielna" (tzn. niezależna od Ameryki) i sojusz z Rosją oznaczałby powstanie wspólnej "ogromnej przestrzeni" od Lizbony do Władywostoku. Argumentowano, że Rosja ma ogromny rynek, wiele surowców i silną armię, podczas gdy potencjał Europy zawiera w sobie ekonomię, instytucje i technologię. Europejczycy jednoznacznie wybrali jednak Amerykę i strategia rosyjska okazała się nieskuteczna. W pierwszej dekadzie XXI wieku Amerykanie włączyli do NATO prawie wszystkie kraje dawnego bloku wschodniego nie będące w ZSRR, a w drugiej dekadzie ustanowili swoją obecność militarną na tym obszarze. Wzrost obecności amerykańskiej w regionie nastąpił zwłaszcza za czasów późnego B. Obamy i podczas kadencji D. Trumpa. Rosja uważa to za wtargnięcie na swoją historyczną "strefę wpływu".

Czy konfrontacja militarna komuś się opłaca?

Konfrontacja rosyjsko-ukraińska na dość łatwo dostępnym terenie Ukrainy ukazały jednak, że walka zbrojna wcale nie zapewnia szybkich i oczekiwanych korzyści. Zachód potraktował Rosję sankcjami i wykluczył z G-8. Rosja być może powstrzymała czasowo integrację Ukrainy z NATO i UE, ale kosztem utraty wpływów politycznych na resztę kontynentu, o czym świadczy też niedawne wycofanie się dyplomatów rosyjskich z NATO (informacja o likwidacji Stałego Przedstawicielstwa FR przy Głównej Kwaterze NATO w Brukseli w dn. 18 października 2021). Dużo skuteczniejszymi od armii narzędziami polityki okazały się media, politycy i zmanipulowani komentatorzy.

Obecna względna nieopłacalność kolejnego konfliktu w Europie działa na korzyść państw wschodniej flanki NATO. Pod warunkiem, że procesy reform naszego sektora bezpieczeństwa militarnego będą długofalowe, czytelne i wiarygodnie rozplanowane. Inaczej wystąpi ryzyko tymczasowości oraz niekorzystny dla Polski dylemat bezpieczeństwa (nasze zbrojenia przeciwnicy wykorzystają do uzasadnienia własnych). 

Czy można wygrać z Rosją?

Podstawowe pytanie jakie zadawane jest obecnie w mediach brzmi: czy możemy wygrać wojnę z Rosją? Drugie pytanie: jaką wojnę? Ludzie myślą zwykle naiwnie o wojnie lądowej. Zapominają o wojnie w powietrzu, cyberprzestrzeni i atakach rakietowych. Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy konflikt jest inny i poruszamy się tylko w sferze prawdopodobieństwa. 

Ukraina poradziła sobie samotnie na dużo trudniejszym do obrony terytorium. Rosja na pewno wie, że jest w stanie zdominować militarnie małe państwa bałtyckie, ale ryzykuje utratę Kaliningradu w razie symetrycznej odpowiedzi państw NATO (choć nie samej Polski). Uważam, że bez bliskiej współpracy z USA i wsparcia europejskich członków Sojuszu Polsce będzie trudno budować zdolności odstraszania. Przyczyny są (co najmniej!) sprzętowe i technologiczne. Tymczasem warto wspomnieć, że Rosja ulokowała w zachodnim okręgu wojskowym dużo wojsk rakietowych i powietrzno-desantowych, które nie muszą fizycznie kontrolować danego terytorium, by uzyskać przewagę na polu walki. Warto zwrócić też uwagę na fakt, że wschodnia flanka NATO ma niewielkie szanse na dalszy wzrost zdolności bojowych (małe kraje i nieliczne siły zbrojne), ale zdolności przerzutu dużych sił amerykańskich w ten rejon rosną z każdym rokiem. Pomimo zwrotu Waszyngtonu w stronę Azji i Pacyfiku. Wypada więc rozwijać relacje z sojusznikami.

Budować potencjał odstraszania również wypada. Zarówno samemu, jak i wspólnie. Ryzyko konfliktu amerykańsko-chińskiego wzmacnia bowiem prawdopodobieństwo wojny zastępczej na terenie Europy. 


Komentarze