Koniec dekady (2010-2020): kilka notatek

Pod koniec 2019 roku postanowiłem podsumować ostatni okres w pracy naukowej i doszedłem szybko do wniosku, że ramy dziesięciolecia są zbyt długie, aby oddać wszystkie inspiracje, pomysły oraz efekty pracy. W tym czasie pracowałem bowiem w kilku miejscach, prowadziłem kilkadziesiąt przedmiotów dydaktycznych na bodaj ośmiu kierunkach studiów (w różnych cyklach i edycjach!), napisałem kilkadziesiąt tekstów (sporej części z nich już się wstydzę!), wydałem kilka publikacji własnych i zbiorowych oraz brałem udział czynny w około czterdziestu konferencjach. To wszystko setki wyjazdów i tysiące godzin pracy nad publikacjami, raportami, analizami, mediami, warsztatami, wykładami, programami studiów, recenzjami; tysiące studentów i związanych z tym wszystkim historii. Historia każdej z tych aktywności i związanych z nimi inspiracji mogłaby być opisana w osobnym tomie wspomnień.

Na pewno muszę podkreślić fakt, że na początku omawianej dekady stan polskich nauk społecznych wydawał się poprawiać. Tysiące dobrych studentów, ogromny wybór kierunków społecznych. Dekada kończy się natomiast głębokim kryzysem i brutalną weryfikacją dorobku naukowego polskich uczelni w ramach reform "Konstytucji dla Nauki". Dlaczego tak się stało? W mojej opinii dydaktyka przeważyła nad nauką. W takich warunkach model humboldtowski nie mógł być zrealizowany. Z prostego powodu. Badacze nie prowadzili badań. I nie uczyli jak je prowadzić. Ponadto wydaje się, że sytuacje, gdy na socjologię lub politologię było 5-10 chętnych na miejsce już w najbliższych czasach nie powrócą. Po modelu humboldtowskim przyszedł zaś z USA do Europy model komercjalizacji badań, czyli tzw. uniwersytet 3. generacji. Wielu uczonych nadal go nie rozumie i wzdycha do modelu humboldtowskiego, którego notabene... też nie udało się w Polsce wdrożyć.

Ja przez pierwszą część dekady zajmowałem się sektorem eksperckim w naukach społecznych oraz metodami badań systemowych. Następnie zająłem się problematyką porównawczą: nierówności, regionów, historii gospodarczej oraz centrów i peryferii. Stamtąd powróciłem do kwestii pozycji międzynarodowej Polski i problemu jak zapewnić jej rozwój. Zagadnienia te powiązałem więc z polityką bezpieczeństwa państwa, którą zajmuję się obecnie. I znów, gdy spojrzę na daty notatek z setek przeczytanych książek z ostatnich lat - i na kolejność opracowywanych do własnego użytku pozycji (MS Word zapisuje - kiedy który dokument był sporządzony) to widzę, że problematyka nauk społecznych musi zmierzać w kierunku interdyscyplinarności. Oznacza to ogrom pracy i zdolności posługiwania się wiedzą wytworzoną w różnych miejscach. Ta moja prywatna refleksja zbieżna jest z obserwacjami światowego rynku wiedzy...

Współczesne kierunki badań, dydaktyki i publikacji całkowicie ignorują dziś "czystość dyscyplinarną" propagowaną w poprzedniej epoce. Wiodące światowe uczelnie często nawet nie mają już stałych wydziałów i katedr, ale elastycznie pojmowane obszary problemowe (research areas) i programy badawcze. Znacznie wzrosła baza międzynarodowych grantów i stypendiów (choć w Polsce wciąż jest tego niewiele). Artykuły naukowe wymagają znajomości ogromnej bazy tekstów "kanonicznych" (patrząc po przypisach naszych podręczników wnoszę, że o wielu z nich w Polsce nawet nie słyszano). Również i same programy studiów np. politologicznych nie nazywają się "politologia o specjalności X", ale "Polityka, filozofia i ekonomia". Ktoś mógłby rzec, że znowu "jakaś moda intelektualna". Tymczasem jest to trend widoczny od dekad i jeśli nie został dotąd dostrzeżony przez ludzi zawodowo wszak zajmujących się informacją, wiedzą etc. to źle świadczy o naszym systemie kształcenia i standardach pracy. 

Podsumowując, chcę być jednak optymistą, gdyż rozwój narzędzi tworzenia, popularyzowania i przyswajania wiedzy oraz wzrost liczby sposobów interakcji z autorami i wydawnictwami wydaje się bardzo dobrym wsparciem dla nauk i sektora eksperckiego. Dostępność wielu prac z całego świata pobudza inspiracje, otwiera na świat i pozwala na lepsze spojrzenie na podejmowane we własnej pracy problemy. W dobie interdyscyplinarności potrzebujemy interaktywności. Są też zagrożenia, takie jak uprzedmiotowienie wiedzy, która przez setki lat była wartością autoteliczną (kształtowanie kultury, myślenia, kojarzenia), co może doprowadzić do regresu w jakości myślenia, dydaktyki i - w efekcie - działania. Współczesna kultura jest kulturą mediów, performansu, kreatywności, innowacji, skojarzeń i inspiracji. To wszystko wymaga wysokiej inteligencji emocjonalnej i społecznej. Dlatego tak słynne uczelnie jak MIT utrzymują świetne wydziały filozofii i sztuki. Utowarowienie i upraktycznienie wiedzy jest dziś oczywiste i potrzebne, aby lepiej rozumieć zglobalizowany świat, ale uważam, że nie powinno dotyczyć wszystkich aspektów wiedzy. Wiedza jest też przeżyciem. Widzę to jako osoba od dekady pracująca z ludźmi szukającymi wizji kultury, życia i siebie samego. Podstawowym celem wiedzy pozostaje bowiem edukacja i kształcenie osobowości. Wiedza techniczna zaś jest tylko jednym z jej przejawów.

Komentarze