Warsztat nauki... a warsztat nauczania?

Edukacja jest jedną z najbardziej kluczowych dziedzin rozwoju (zarówno społecznego, jak i osobistego). Mówi się powszechnie, że rola tej branży to przygotowywanie wysoko wykwalifikowanych kadr dla gospodarki. Państwa europejskie wydają krocie na rozwijanie potencjału innowacyjności społeczeństw (w Polsce mniej lub bardziej udolnie robi to m. in. PARP), wtórują im europejskie koncerny, o których wydatkach na B+R niedawno można było przeczytać tutaj. Wysokie kompetencje mogą stać się jedną z niewielu jakościowych przewag Zachodu, chroniącą Stary Kontynent przed widmem turystycznego skansenu. Skoro jednak kształcenie to proces składający się pospołu z nauczania i uczenia się, to kto i czego powinien uczyć tych młodych ludzi?

Jeśli zebrać deklarowane w mediach KONIECZNE NOWE UMIEJĘTNOŚCI niezbędne dla osiągnięcia zawodowego (i osobistego?) sukcesu, przedstawiają się one w naukach społecznych mniej więcej w ten sposób:
umiejętność pracy w zespole, 
umiejętność posługiwania się technologiami informacyjnymi, 
zdolność rozwiązywania problemów, 
umiejętność korzystania z różnych źródeł wiedzy, 
umiejętność porozumiewania się w kilku językach, 
umiejętność łączenia i porządkowania rozmaitych porcji wiedzy, 
umiejętność radzenia sobie z niepewnością i złożonością problemów, 
umiejętność organizowania i oceniania własnej nauki. 

Pytanie, które należy zadać brzmi, jak można zmieniać system kształcenia tak, aby nauczyciele i wykładowcy mogli tego uczyć?  


Publikacja ćwiczeniowa
dla wykładowców
źródło: poltext.pl
Zmierzam do nietypowego wątku. Otóż, na polskim rynku istnieje bardzo niewiele publikacji dotyczących research design, czyli projektowania badań. Być może stan ten spowodowany jest faktem, iż analiz dotyczących metod kształcenia jest jeszcze mniej. Zwrócił na to uwagę niedawno prof. Machnikowski w artykule pt. Szkoły bezrobotnych prawników. W wielu przypadkach brakuje - na co narzekają studenci - zajęć praktycznych, a mało interaktywne istniejące zajęcia teoretyczne stają się prawdziwą katastrofą dla studentów i katorgą dla wykładowców. Analizy teoretyczne stają się dodatkami doklejanymi do przekazów faktograficznych. Stają się niepotrzebne, nie uczą myślenia. Efekt tego jest poważny - humanistyka i nauki społeczne stają się nudne i przewidywalne, książki banalne, uczelnie bankrutują, a kreatywność jest postrzegana jako dar lub hobby. Spinamy tu celowo różne wątki - nauki, dydaktyki, rozwoju osobistego i rynku pracy, bo od tego zaczęliśmy nasz wywód.

Praca "Integracja Europejska. Ćwiczenia" (Wyd. Poltext 2011) to jedno z niewielu źródeł w naukach społecznych, które udostępnia ok 20 schematów prowadzenia zajęć z różnych obszarów studiów europejskich. Dobry pomysł, zajrzyjmy. Autorzy ciekawie przedstawiają metody nauczania, dopasowują plany zajęć do przedmiotów, wskazują na kryteria efektów kształcenia. Układ książki jest przejrzysty. Znajdziemy również w pracy cały katalog umiejętności wywiedzionych z zaprojektowanych w książce kursów, należą do nich:

Umiejętność pracy zorientowanej na cel i pogłębianie wiedzy
Umiejętność wyszukiwania i analizy informacji 
Umiejętność analizy np. aktów prawnych
Umiejętność dokonywania selekcji materiału faktograficznego 
Umiejętność komparatystyki tekstów źródłowych (np. dawny i współczesny kontekst)
Umiejętność dobrania właściwych metod do analizy
Umiejętność rozumienia, diagnozowania, analizowania zjawisk i procesów
Umiejętność analizy informacji i ich interpretacji z punktu widzenia teorii
Umiejętność opracowywania raportów
Umiejętność tworzenia scenariuszy rozwoju sytuacji / prognozowania

Wcale sensowne przykłady umiejętności (choć należy dopasować do nich odpowiednie treści), ale... Pozostaje jednak zastanowić się, czy studenci zyskają je przygotowując prezentacje (slajdowiska) w grupach, gdyż do tego sprowadza się większość zaprezentowanych w książce scenariuszy zajęć. Wiele propozycji dotyczy również opracowywania różnych partii materiału przez różne grupy. Mechanizm ten jednak rzadko się sprawdza, bo zwykle każda z grup zdobywa w ramach "przydzielonego zadania" jedynie część wiedzy potrzebnej do zaliczenia. Wróćmy też do kwestii, czy wykładowcy będą potrafili uczyć miękkich umiejętności - analitycznych chociażby? Co dziwne w tym kontekście, blisko połowa propozycji metod prowadzenia zajęć we wspomnianej książce "Integracja europejska" jest autorstwa nie praktykujących wykładowców, ale... absolwentów (a przypominam, że ta książka i tak jest białym krukiem na rynku).

Stawiamy tych kilka otwartych pytań aby ocenić, czy posiadamy jakiś względny punkt wyjścia do zmiany tradycyjnych stylów i programów nauczania w nowoczesne centra rozwoju człowieka wiedzy. Obserwujemy bowiem sytuację zderzenia "uniwersytetu tradycyjnego" - orientowanego na naukę myślenia, teorię i badania - z "uniwersytetem przedsiębiorczym", czyli produkującym wiedzę i absolwentów na potrzeby gospodarki. To kwestia o znaczeniu strategicznym zwłaszcza dla tożsamości nauk społecznych. Zawiera w sobie zagadnienie o fundamentalnej randze - czy możliwa jest via media pomiędzy oboma typami kształcenia? Wydaje się, iż potrzebny byłby okrągły stół w zakresie rozwoju studiów społecznych w nowej gospodarce opartej na wiedzy (i w warunkach globalizacji!). Dotyczy to również - a może i przede wszystkim - interdyscyplinarnych studiów międzynarodowych.

Komentarze