Postgeopolityka?

W ostatnim 115/116 numerze gdańskiego Przeglądu Politycznego ciekawa dyskusja o ewolucji zachodniego myślenia w XX wieku. Temat nawiązuje do dyskusji toczonych w Polsce i Europie od kilku lat, a których celem jest podsumowanie "krótkiego wieku dwudziestego" (cezury występują rozmaite: 1914-1989 lub 1914-2001). Pytań które należy zadać jest nadal wiele, jeszcze trudniejszym zadaniem pozostaje interpretacja faktów. 
Moją uwagę zwrócił tekst Olafa Osicy, jednego z najzdolniejszych polskich politologów średniego pokolenia (ur.1974), poświęcony renesansowi myślenia geopolitycznego w Polsce i krajach zachodnich. 

Pisze on:

Optymizm z końca XX wieku zastąpił pesymizm i zwątpienie przedstawicieli nowego stulecia, dla których pokój jest jedynie historycznym epizodem. W takim kontekście do łask wraca także funkcjonująca przez dwie dekady na marginesie dyskusji politycznych geopolityka, nieodłączna towarzyszka życia świata neorealistów. Traktowanie geografii i fizycznej struktury świata – granic naturalnych, zasobów surowcowych czy korytarzy transportowych – jako narzędzi prowadzenia polityki jest częścią procesu kwestionowania liberalnej koncepcji ładu międzynarodowego, opartego na prymacie zachodnich idei i ucieleśniających je instytucji międzynarodowych. 


I dalej:

Powrót geopolityki stał się także możliwy za sprawą powrotu Mapy. Przekraczanie granic państw i narodów za pomocą koncepcji politycznych, operacji wojskowych czy rozszerzania organizacji międzynarodowych zderzyło się w pierwszej dekadzie obecnego stulecia z twardymi granicami działania wyznaczanymi przez morza, góry, cieśniny i towarzyszącą im infrastrukturę komunikacyjną. Znajomość geografii, szlaków morskich, występowania surowców naturalnych, oraz wynikającego stąd uzależnienia jednych od drugich stała się niemalże z dnia na dzień kanonem wiedzy każdego szanującego się analityka polityki międzynarodowej. O ile główną mapą przełomu XX i XXI wieku była mapa politycznej ekspansji organizacji międzynarodowych, dzisiaj jest nią mapa ilustrująca wyścig państw w budowie lub kontroli korytarzy transportowych towarów i surowców naturalnych.


Bardzo ciekawe. Brakuje tego typu zestawień (fakty + idee) w dotychczasowej debacie. Rozmawia się wprawdzie o poglądach i ideach, ale nie znając ich rodowodu, ani tła społeczno-historycznego. Publicyści nie mają czasu na pryncypia, tarzamy się więc w prezentyzmie. Tymczasem - co pokazał m. in. niedawny przełom postmodernistyczny czy rozwój nauk społecznych od końca zimnej wojny (np. psychologii polityki) - konieczne jest zestawienie teorii z praktyką społeczną. Nasz świat jest kontekstualizowany, oparty o wiele zmiennych i sytuacyjnych reguł. Tylko zatem w kontekście szerzej pojmowanych zjawisk, procesów i wydarzeń możliwe jest rzetelne wyjaśnianie teraźniejszości. Niemniej jednak, mamy na to dużo mniej czasu i o wiele więcej informacji do sprawdzenia, niż ktokolwiek... i kiedykolwiek przed nami.

Tekst Osicy ukazuje jeden ze sposobów radzenia sobie z interpretacją megatrendów rzeczywistości społecznej i to na nie byle jakim przykładzie, bo na tekście chętnie cytowanego w Polsce George'a Friedmana, analityka amerykańskiego Stratforu, popularnego nad Wisłą dzięki książkom: Następne sto lat i (nowość) Następna dekada. Polecam i teksty Friedmana, tak samo jak i krytykę Osicy.

Geopolityka staje się z wolna popularnym stylem myślenia, stając się przekonującym niekiedy (nie znaczy od razu, że wiarygodnym) sposobem na krytykę założeń współczesnych teorii stosunków międzynarodowych. Należy przyznać, że ze swadą rozwija swoją argumentację, odwołując się do wybranych tradycji zachodniej myśli politycznej i kultury strategicznej. Efekty tego "zaczepiania" są już widoczne. Powstało w Polsce towarzystwo geopolityczne, funkcjonują periodyki, powołano nawet kilka uniwersyteckich katedr geopolityki. Choć ich produkty - wytwarzane jeszcze w starym, politologicznym stylu, bez bon motów, towarzyszących książkom Friedmana - nie zyskały jeszcze ogólnokrajowej popularności, to zauważalny jest wzrost zainteresowania tą starą-nową dziedziną.

Swoisty synkretyzm nowych podejść geopolitycznych, korzystających - w miejsce przedwojennego determinizmu - np. z ujęcia hermeneutycznego czy historii idei, wydaje się bardzo ciekawy poznawczo, pozwala snuć rozmaite wizje, niemniej jednak należy zwrócić uwagę na jedną rzecz: krytyka geopolityczna, uderzając w teorie stosunków międzynarodowych, trafia również sama w siebie. Co więcej, będąc w sytuacji nie posiadania głębiej sformułowanych założeń metodologicznych własnego programu badawczego oraz braku dialogu z dorobkiem XX wiecznej filozofii nauki (braki w tych obszarach boleśnie obnażają kolejne publikacje), każda strategia geopolityczna podlega ryzyku łatwej falsyfikacji na gruncie "bardziej naukowo" osadzonych kryteriów teoriopoznawczych.

Czy geopolityka spróbuje na powrót zostać nauką czy też stanie się, jak sugeruje swoim tekstem Osica, postgeopolityką - nowym produktem, czymś pomiędzy międzykulturowym zarządzaniem strategicznym a tradycjonalistyczną doktryną  doradztwa polityki zagranicznej rodem z połowy XX wieku? Być może przydałaby się otwarta debata na ten temat. Pytanie pozostaje dziś bez odpowiedzi, ale rokuje dobre perspektywy dla rozważań nt. współczesnego zachodniego myślenia o świecie. Kwestii coraz istotniejszej w kontekście np. wzrostu znaczenia państw azjatyckich.

Komentarze