Pocztówki z RFN

Logo DGAP,
źródło: dgap.org/de
Berlińskie DGAP (Niemieckie Towarzystwo Polityki Zagranicznej) ukryte w cieniu drzew Zoologischer Garten nieopodal ruchliwej Budapesterstrasse - to świetne miejsce do badań. Najlepsza w Europie biblioteka z dziedziny studiów międzynarodowych liczy 75 tysięcy woluminów (tak jest na stronie www, choć bibliotekarze uważają, że jest już ponad 80 tys.), ponadto użytkownik posiada podręczny dostęp do ok. 250 światowych czasopism. Wszystko w pięknych drewnianych gablotach, "podszytych" błyszczącym, drewnianym parkietem (tylko budynek z zewnątrz przypomina bunkier). Niemiecka stolica z kilku powodów jest od jakiegoś czasu najchętniej odwiedzanym przeze mnie miastem poza Polską, a takie miejsca jak DGAP niewątpliwie są jej atutem na intelektualnej mapie Europy i świata. Oczywiście nie ma szans by przeczytać tam wszystko, ale zazdroszczę niemieckim kolegom możliwości dialogu z całym światem, jaki umożliwia im tak wyposażona placówka. Nie znaczy to oczywiście, że wszyscy szturmują to miejsce. Inne ośrodki... również mają porządnie wyposażone księgozbiory i bazy danych. Wpisów w książce pamiątkowej DGAP udziela więc raptem kilkanaście osób miesięcznie, a więc... stosunkowo niewiele. 

Panorama WZB,
źródło: wzb.eu
Dużo więcej osób odwiedza nieodległy WZB (niem. Wissenschaftzentrum Berlin fur Sozialforschung, pol. Centrum Badań Nauk Społecznych w Berlinie), położony bliżej Potsdamer Platz specjalistyczny ośrodek badawczy zatrudniający niekiedy i 200 specjalistów, oddanych analizie kluczowych problemów nowoczesnych społeczeństw. Fenomenalna jest ich dewiza: research is theory-based, problem-oriented, often long-term and mostly based on international comparisons. Krótko, zwięźle i na temat. Jak miejscowe currywurst.





Zauważalnie brakuje tego typu instytucji w Europie Środkowej. Wydaje się, że ich powołanie byłoby w interesie nie tyle nauki czy polityki (tego w Polsce nigdy dość), ale rozwoju kultury obywatelskiej. Być może pojawią się tego typu centra, gdy wzrośnie popularność zespołowych badań naukowych. Dzięki nowym placówkom, finansującym m. in. projekty grupowe - takim jak krakowski NCN - jest to całkiem możliwe. Wraz ze zmieniającą się strukturą badań zmieniać będzie się także sposób kształcenia (theory-based, problem-oriented itd...) Zdecydowanie za dużo pisze i czyta się dziś podręczników, kosztem case study, monografii, badań interdyscyplinarnych, debat międzynarodowych. Jak pisał Jacek Dukaj "wszyscy piszą, nikt nie czyta". Negatywną nową tendencją wydaje się bowiem przeliczanie artykułów, badań na "punkty".  Wielu badaczy pracowało po 10 i więcej lat nad książkami, które zmieniły bieg światowej nauki. Tymczasem w Polsce należy np. wydać 3 książki w ciągu 8 lat, by otrzymać szansę na habilitację. Można ostrożnie szacować (przepraszam, że to napiszę, ale czemu by nie?), iż do połowy dekady wyprodukujemy nad Wisłą setki habilitacji, których nikt nie przeczyta. Po drugie, ważniejsze - jeśli perspektywa pracy "dla punktów" zniszczy w zarodku postulowany rozwój dialogu i badań zespołowych ("każdy sobie punkty skrobie"), nie będzie potrzeby rozwoju nowoczesnych instytucji typu WZB. Byłaby to wielka szkoda. Warto mieć to na uwadze.

Komentarze